Słowem wstępu
Dosyć długo zastanawiałem się nad formą tego artykułu. Na typowy poradnik jest zdecydowanie za wcześnie, a artykuł, z którego nie wyciągnięcie nic dla siebie, nie ma większego sensu. Zdecydowałem się postawić na opcję pośrednią – opowiem Wam o tym, jak robię zdjęcia, wplatając co jakiś czas jakieś podstawy wiedzy dla wszystkich chcących rozpocząć przygodę z fotografią.
Cel na 2020: będę robił dobre zdjęcia
Muszę Wam się do czegoś przyznać – od stycznia tego roku jestem absolutnie wkręcony w nową pasję, czyli fotografię. Wszystko fajnie, ale skąd w ogóle wziął się bakcyl na kolejną dziedzinę, która nijak ma się do sportu, muzyki? Już opowiadam.
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jestem człowiekiem, który raczej planuje swoje kolejne działania i wyznacza sobie jakieś cykliczne cele. Konstruując plany na 2017 rok wiedziałem, że jednym z głównych celów do zrealizowania będzie nauka robienia dobrych zdjęć oraz nauczenie się obsługi mojego aparatu fotograficznego. Brzmi idiotycznie, ale tak wyglądała moja fotograficzna rzeczywistość przed nowym rokiem. Mając bardzo przyzwoity aparat (Olympus OM-D 10 ze zmienną optyką) nie potrafiłem go obsługiwać i wszystkie zdjęcia robiłem na automacie. Z perspektywy wiedzy, jaką mam obecnie, była to największa głupota, ale dojrzewanie do decyzji o podjęciu nauki trwało półtora roku. Punktem zwrotnym były:
1) założony cel i chęć zrealizowania go, aby nie wyjść przed samym sobą na idiotę
2) Instagram Menta z Rasmentalismu, który każdą kolejną fotką krajobrazu utwierdzał mnie w przekonaniu, że też tak chcę.
Styczeń, czyli koniec wymówek
Nastał styczeń bieżącego roku, więc pełny pozytywnego nastawienia i motywacji zacząłem czytać swoją pierwszą fotograficzną książkę, czyli „Język fotografii” Davida duChemin’a.
Jeśli nic nie wiecie na temat fotografii, to nie jest książka dla Was i nie popełnijcie mojego błędu, aby zaczynać właśnie od tej lektury. Najpierw zaznajomcie się z podstawową terminologią: czym jest przysłona, jak wpływa na zdjęcie czas otwarcia migawki, co to jest ISO, jak działają konkretne obiektywy. Brak tej elementarnej wiedzy sprawił, że książkę czytało mi się bardzo ciężko i bez większego zrozumienia. Ot, ładne zdjęcia i tyle, ale dalej nie rozumiałem, jak one powstały.
Po przeczytaniu „Języka fotografii” ruszyłem w internet w poszukiwaniu darmowych poradników, które pozwoliłyby zrozumieć mi absolutne podstawy. Z pomocą przyszły dwa główne źródła do których wracam systematycznie: Natalia z jestrudo.pl, która w kapitalny sposób tłumaczy interesujące mnie kwestie oraz fotoblogia.pl, czyli serwis, w którym znajdziecie absolutnie wszystko. Ilość wiedzy na tym portalu jest przytłaczająca i warto wyszukiwać frazy, którymi jesteśmy zainteresowani, aby odnaleźć właśnie to, czego szukamy.
Dopiero te dwa blogi pozwoliły mi na zrozumienie mojego aparatu. Wielokrotnie siedziałem nad jakimś artykułem z Olympusem w ręku i sprawdzałem funkcje, o których czytałem nie mogąc się doczekać, kiedy przetestuję daną opcję w plenerze. Równocześnie z nauką szła praktyka, ponieważ to ona jest chyba w fotografii najważniejsza. Żadne książki i wiedza teoretyczna nie uchronią Was od zrobienia zdjęć w piękny słoneczny dzień z ustawieniem ISO 1600. Żadna książka nie zastąpi Waszego zaskoczenia dlaczego zdjęcia mają tyle szumów.
A czym jest ISO?
„W dużym skrócie ISO to czułość matrycy na światło. Niskie wartości powinniśmy wykorzystywać kiedy mamy dużo światła (np. ISO 100, 200), a duże wartości będą odpowiednie do ciemnych pomieszczeń. Trzeba jednak pamiętać, że im większa wartość ISO tym większe szumy na finalnym zdjęciu”.
Wypada rozwinąć jeszcze kwestię dziedziny fotografii. Zupełnie nie kręcą mnie zdjęcia fashion, fotografowanie ludzi (poza moją rodziną) czy żmudne studyjne sesje. Od zawsze podobały mi się ładne widoki i mam tak do teraz. Od zawsze chciałem umieć ująć je tak, jak widzi je ludzkie oko. To moja główna dewiza przy robieniu jakichkolwiek zdjęć, dlatego na tym blogu czy na moim Instagramie znajdziecie zdecydowanie więcej zdjęć krajobrazów niż jakichkolwiek innych.
Zasada trójpodziału
Jedną z najważniejszych zasad, którą kieruję się przy robieniu zdjęć, jest zasada trójpodziału. O co chodzi? O to, żeby zastanowić się nad tym, co fotografujemy (to swoją drogą jest jedna z najważniejszych rad, jakie może dostać początkujący fotograf), ponieważ bardzo często cykamy zdjęcia na oślep, a z takiego podejścia nic dobrego nie wyjdzie. Zasada trójpodziału dzieli ekran aparatu lub wizjer na 3 równe części w poziomie oraz w pionie i mówi o tym, aby umieszczać temat zdjęcia na przecięciach linii. W przypadku krajobrazów istotne jest to, aby horyzont znalazł się na którejś linii.
Zawsze, ale to zawsze przed zrobieniem zdjęcia zastanawiam się, co chcę na nim pokazać – czy istotniejsze jest dla mnie np. niebo, czy coś zupełnie innego. Jeśli chcę pokazać ogrom gór, to zajmą one większość kadru. Pamiętajcie o tej zasadzie, a Wasze zdjęcia zaczną wyglądać coraz lepiej. Nie oznacza to oczywiście, że każda fotka powinna spełniać tę regułę, bo wszystko zależy od tego, co jest przed Wami. Jeśli traficie na symetryczną scenerię – łamcie zasadę, ponieważ to Wy decydujecie o efekcie końcowym.
Przysłona? Po co to komu?
Kolejnym istotnym elementem aparatu dla miłośnika fotografii krajobrazowej jest przysłona.
„Przysłona decyduje o tym ile światła dostanie nasza matryca w trakcie robienia zdjęcia. Idąc na skróty: niskie wartości przysłony (F1, F2, F3) zachowają ostry pierwszy plan i pięknie rozmyją tło. Wysokie wartości przysłony (F16, F18) sprawią, że wszystko co znajduje się w obrębie kadru powinno być ostre.” Więcej informacji znajdziecie m.in. na fotoblogii.
Najgorsza rzecz na świecie, to powrót z długiego pleneru, odpalenie fotek w programie do edycji i zorientowanie się, że większość zdjęć jest nieostra przez złe ustawienia aparatu. Nigdy nie sugerujcie się tym, co jest na tym małym ekraniku w Waszych aparatach chyba, że robicie duże zbliżenia na szczegóły. Bardzo często to, co zobaczycie na dużym ekranie komputera, będzie zupełnie innym zdjęciem niż to, które widzieliście w trakcie sesji na aparacie.
Czas naświetlania, czyli jak zamrozić ruch albo celowo rozmyć temat zdjęcia
Czas naświetlania zamyka nam trójkąt ekspozycji w fotografii. Czym jest i jak z niego korzystam?
Za czas naświetlania odpowiedzialna jest migawka, która otwierając się i zamykając wpuszcza na matrycę określoną ilość światła. Im więcej światła wpuścimy na matrycę (dłuższy czas naświetlania) tym zdjęcie będzie jaśniejsze.
Migawka to jeden z najfajniejszych elementów aparatu, który daje naprawdę dużo radości. Skracając czas naświetlania do minimum jesteśmy w stanie zamrozić ruch w kadrze.
Strumień wody „zamroziłem” właśnie ustawieniem migawki na 1/4000 sekundy. Jedyną niedogodnością fotografii tego typu jest fakt, że trzeba zrobić milion zdjęć, żeby jedno wyszło przyzwoicie.
Na drugim biegunie jest długie naświetlanie, czyli otwarcie migawki nawet do 15-20 sekund. Jak to działa i kiedy z tego korzystać? Wtedy, kiedy Waszym założeniem jest pokazanie specyficznej, rozmytej gry świateł (np. świateł miasta), albo robicie zdjęcia w całkowitej ciemności.
Zawsze miałem zajawę, żeby zrobić takie zdjęcie. Całe hasło jest napisane lampą błyskową w telefonie komórkowym. Dwudziestosekundowy czas naświetlania zrobił swoje. Otwarcie migawki na tak długi czas sprawia, że na finalnym zdjęciu zarejestrowane jest każde światło, które pojawi się w kadrze w ustawionym przedziale.
Długiego czasu otwarcia migawki używa się także po to, by „wygładzić” wodę. Przy odpowiednio długich czasach naświetlania jesteśmy w stanie usunąć wszystkie fale z morza i doprowadzić do efektu „jedwabnych” smug. Świetnie widać to w filmie Krzysztofa Gonciarza pt. „KROK PIERWSZY”. Problem z tego typu ujęciami polega na tym, że bardzo często bez zewnętrznych filtrów nie jesteśmy w stanie osiągnąć pożądanego efektu, bo po prostu zdjęcie będzie prześwietlone.
Statyw to podstawa
Przy okazji migawki warto wspomnieć o najlepszym przyjacielu każdego fotografa – dobrym statywie. Scott Kelby (ten spec od fotografii cyfrowej i nie tylko) twierdzi, że ludzkie ręce są w stanie zrobić stabilne zdjęcie do ustawienia 1/125 sekundy. Ja mu wierzę, dlatego do wszystkich zdjęć krajobrazów używam statywu. Może jest niewygodny i często wbija się w plecy w trakcie noszenia, ale uwierzcie, że niejednokrotnie uratuje Wam życie.
Obiektywnie o obiektywach
Podobnie jak w przypadku migawki, przysłony czy ISO, o obiektywach powstało już wiele książek, więc postaram się opowiedzieć jak najprościej. Niskie wartości ogniskowej (np. 10-20mm) służą do fotografowania szerokich planów (nie bez powodu nazywają się szerokokątnymi). Wysokie wartości ogniskowej (np. 100-200mm) dają efekt „zoom” (choć to duże uproszczenie) i służą głównie do fotografii sportowej, gdzie fotograf siedzący na końcu boiska z lunetą wielkości dużego psa musi zrobić zbliżenie piłkarza na drugim końcu boiska. Wysokie wartości ogniskowej służą także do zdjęć makro.
Przy zakupie swojego aparatu dostałem dwa obiektywy w standardzie. Jeden o zakresie 14-42mm i drugi o zakresie 40-100mm. Wniosek z tego taki, że nie mam ani jednego dobrego obiektywu szerokokątnego do fotografii krajobrazów. Problemem jest także zbyt mała matryca w moim Olympusie, która zakłamuje wartości ogniskowych, ale to temat na osobny post. Mam plany na zakup nowego cacka i zbieram na to fundusze, ale ceny obiektywów potrafią skutecznie zepsuć dzień.
Podstawy już znamy, co dalej?
Ruszamy w plener i robimy tyle zdjęć, ile pomieści karta. Warto powiedzieć jeszcze kilka słów na temat samej obróbki fotek po powrocie. Uważam, że każde zdjęcie wymaga minimalnej korekcji, czy to w kwestii kontrastu czy nasycenia. Zacznijmy jednak od bolączki wszystkich początkujących fotografów – JPEG czy RAW? Celowo nie będę rozwodził się nad różnicami, bo w internecie znajdziecie wystarczające ilości źródeł. Ode mnie jedna rada, a mianowicie poczytajcie o RAWach, spróbujcie obrobić zdjęcie w JPEG i zdjęcie w RAW, a już nigdy nie wrócicie do JPEGów. Nie szukajcie wymówek w stylu „nie mam kasy na photoshopa”. Na rynku znajdziecie świetnego Photoscape’a czy Gimpa, które są darmowe i absolutnie wystarczają do podstawowej korekcji zdjęć.
Nic nie działa lepiej niż przykłady. Pokażę Wam jedno z moich ulubionych zdjęć w dwóch wersjach.
Wystarczyło kilka suwaków w Photoscape, aby diametralnie zmienić to zdjęcie. Pamiętajcie tylko o tym, żeby nie przeginać z obróbką. Sam często wracam do starszych zdjęć i obrabiam je na nowo, ponieważ przesadziłem z nasyceniem albo kontrastem.
Ulubione zdjęcia
Ten artykuł musi mieć jakąś puentę. Sporo napisałem już o teorii, czas pokazać Wam trochę mojej praktyki. Przed Wami kilka moich ulubionych zdjęć. W opisie każdego z nich znajdziecie miejsce, wartość przysłony, czas naświetlania i ogniskową obiektywu. Mam nadzieję, że pomoże Wam to w lepszym zrozumieniu teorii.
Uff, nie spodziewałem się, że będę musiał celowo ucinać pewne kwestie, żeby zmieścić się w jakimś przyzwoitym limicie słów. Pewnie za jakiś czas napiszę podobny artykuł, w którym opiszę swoje nowe doświadczenia. Mam to szczęście, że od końca stycznia do marca jestem w Czarnogórze, która okazała się mekką dla amatorów fotografowania krajobrazów. Codziennie mam nowy materiał do trenowania i spełniania się w swojej nowej pasji. Zachęcam do śledzenia Instagrama, ponieważ znajdziecie tam wszystkie nowości.
Jeśli jesteście amatorami lub profesjonalistami fotografii, to podzielcie się swoimi doświadczeniami. Chętnie dowiem się czegoś nowego i skorzystam z Waszego doświadczenia.
Do następnego!