Barcelona i okolice – co warto zobaczyć?

0
2298
Rate this post

Katalonia perłą Hiszpanii?

Kiedy zastanawiałem się, jak skonstruować ten wpis, długo myślałem nad tym czy skupić się głównie na Barcelonie, czy jednak na całym regionie, który obejmuje jeszcze kilka mniejszych miasteczek. Z jednej strony Barcelona posiada tak wiele ciekawych zabytków i miejsc, że pewnie byłbym w stanie obdzielić wspomnieniami i zdjęciami ze trzy wpisy. Z drugiej – w trakcie czterech dni spędzonych w tym miejscu widziałem tyle pięknych miast, o których nikt nie pisze, że nie byłbym sobą, gdybym się z Wami tą wiedzą nie podzielił. Wybór padł na całą Katalonię. Jeśli będziecie chcieli zaczerpnąć więcej informacji na temat samej Barcelony, to w sieci znajdziecie całe mnóstwo artykułów na temat tego miasta. Ja opiszę tylko te atrakcje, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Mam nadzieję, że spakowaliście tapas i sangrię, bo przed nami długa podróż.

Barcelona

Zaczniemy od najważniejszego miasta w tym regionie. Barcelona to pozycja obowiązkowa na bucket list każdego podróżnika. Ilość zabytków, ciekawych rozwiązań architektonicznych i miejsc, które oddychają historią, jest niesamowita. Miasto posiada niepowtarzalny klimat i ja, będąc tam zaledwie kilka dni, czułem się jak u siebie. Nic dziwnego, że tak wielu Polaków przeprowadza się w to miejsce. Pyszne jedzenie, morze, słońce, otwarci ludzie, piękne miasto… Czego chcieć więcej?

Przed Wami kilka najciekawszych miejsc, które zdecydowanie warto zobaczyć będąc w Barcelonie.

Stadion Camp Nou – FC Barcelona

Nazwa tego obiektu elektryzuje wszystkich kibiców piłki nożnej. Świątynia futbolu, znana w każdym zakątku świata, jest naprawdę zjawiskowym obiektem. Zaczyna się całkiem niepozornie, ponieważ stadion z racji swojego wieku (otwarcie miało miejsce w 1957 roku) znajduje się w zasadzie w centrum miasta. Obecnie strategia budowania obiektów piłkarskich jest zupełnie inna – nowoczesny stadion Bayernu Monachium jest w szczerym polu. Obowiązkiem każdego kibica wybierającego się na Camp Nou są odwiedziny klubowego muzeum. Dopiero w tym miejscu człowiek zdaje sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje i jak wielkie gwiazdy grały na tym historycznym stadionie. Wielkość obiektu naprawdę zapiera dech i wychodząc z tunelu prowadzącego na murawę można poczuć się jak prawdziwy piłkarz. Świetnym zabiegiem jest także dodanie głosów komentatorów z całego świata na trybunie prasowej. Dzięki temu wsiąkamy w klimat meczu i czujemy się jakby rozemocjonowany włoski komentator siedział za naszymi plecami.

Jako zdeklarowany fan Realu Madryt muszę przyznać, że stadion zrobił na mnie gigantyczne wrażenie i na pewno kiedyś wrócę w to miejsce, aby zobaczyć jakiś mecz na żywo.

PS Czy to coś dziwnego, że moja żona nie podzielała mojego entuzjazmu?

Park Güell

Dzieło niepowtarzalnego Gaudiego, który na prośbę swojego przyjaciela zaprojektował to miejsce. Dbałość o detale, mozaiki, kolorystyka budynków – wszystko wygląda jak z bajki. Piękne miejsce, idealne na leniwy spacer i odrobinę odpoczynku od zatłoczonego miasta z La Ramblą na czele. Jeśli będziecie mieli szczęście, to spotkacie tam starego rockmana, który na karykaturalnym, zniszczonym bandżo gra jakieś skoczne piosenki i pląsające do tych dźwięków Amerykanki. Widok tak absurdalny, że aż poprawił mi humor na cały dzień.

Park leży w na wzgórzu, do którego dotrzemy m.in. ruchomymi schodami znajdującymi się między kamienicami. Pierwszy raz w życiu widziałem ruchome schody na otwartej przestrzeni. Zastanawiam się, co się z nimi dzieje, gdy leje. Na koniec zostawiam Was z piękną panoramą zrobioną z ławeczki w parku Güell.

Tibidabo

Żeby dokopać się do tej atrakcji, musiałem przewertować kilkanaście blogów i kilka przewodników (tak było w 2013 roku, kiedy odwiedzałem Barcelonę). Być może z powodu znacznej odległości od centrum niewielu śmiałków tam dociera. Aby dotrzeć na to wzgórze trzeba się trochę nagimnastykować: najpierw długa podróż metrem, potem kilometrowy spacer do kolejki, która zawozi nas na sam szczyt. Widok, który widzimy ze wzgórza, wynagradza wszystkie trudy podróży. Oba kościoły (tak, są dwa, zbudowany jeden na drugim) także robią wrażenie. Na sam szczyt wyższego kościoła docieramy schodami albo windą. Ja, jako przedstawiciel klasy leniwej, wybrałem windę, dzięki czemu poznałem pana reprezentującego najłatwiejszy zawód świata. Windziarz (taki zawód naprawdę istnieje!) kasował euro za wciśnięcie jednego przycisku. Tylko jak tu się nie wypalić?

Po wycieczce na Tibidabo oczekiwałem najmniej, a zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony.

Sagrada Família

Największe rozczarowanie tego wyjazdu. Znana na cały świat budowla to wieczny plac budowy i uwierzcie, że żurawie bynajmniej nie dodają uroku. Jasne, doceniam dbałość o detale, skomplikowany projekt i wizję Gaudiego, ale budowa tego obiektu trwa już 35 lat (!). Mam ogromną nadzieję, że za mojego życia zobaczę Sagradę w pełnej okazałości i będzie mi dane zmienić negatywną opinię.

Jeśli akurat w trakcie Waszego pobytu traficie na kilka dni deszczu, to świetną atrakcją jest oceanarium w porcie. Nigdy nie widziałem tak dziwnych morskich stworzeń i niektóre do dziś śnią mi się po nocach.

Opuszczamy Barcelonę i ruszamy w nieznane

Wszystkim osobom, które mają w planach wycieczki po okolicznych miastach, polecam wynajęcie małego samochodu. Uwierzcie, nie dotrzecie w niektóre miejsca komunikacją miejską, a wypożyczenie auta nie wiąże się z astronomicznymi wydatkami. Barcelona gościła nas przez dwa dni, potem zdecydowaliśmy się ruszyć w dalszą podróż. Na dzień dobry zostaliśmy zatrzymani przez hiszpańską policję.

Nogi zmiękły mi jak przy każdej policyjnej kontroli. Na szczęście okazało się, że uprzejmi panowie sprawdzali trzeźwość kierujących i po krótkim badaniu alkomatem zostaliśmy przepuszczeni. Zdezorientowane miny policjantów na angielską odpowiedź na hiszpańskie pytanie były bezcenne. Żaden z nich nie znał nawet słówka w języku Szekspira.

Tossa de Mar

Ciche i klimatyczne miasteczko z piękną fortecą na skale. Położone w bliskiej odległości od legendarnego Lloret de Mar, które swoją sławę zawdzięcza „Pamiętnikom z wakacji”. Jeśli kiedykolwiek będziecie się zastanawiali, czy pojechać do Lloret na wakacje, to wybijcie sobie to z głowy. Hotel na hotelu, stragan na straganie, zero klimatu i masa turystów. Brakuje tylko ekipy filmowej Polsatu.

Jedenaście kilometrów dalej znajdziecie prawdziwą perełkę Costa Bravy i to tam warto pojechać.

Zapierające dech w piersiach widoki z fortecy na skale.

Kręte drogi na wybrzeżu

Jeśli macie chorobę lokomocyjną, to polecam wybrać inną drogę. Ta przy samym morzu jest piękna i dostarcza niesamowitych widoków, ale bez torebki na wymioty ani rusz. Wąskie, niebezpieczne drogi są szybszym rozwiązaniem, ale zdecydowanie mniej komfortowym dla wrażliwych pasażerów.

Palafrugell

Druga perła Costa Brava. Malutkie miasteczko na wybrzeżu, które absolutnie ujmuje swoim urokiem, kolorowymi domkami i pustymi ulicami. Jeżeli szukacie spokojnego miejsca na wypoczynek, to Palafrugell spełni wszystkie Wasze oczekiwania. Jedynymi spotkanymi ludźmi była grupa kilku staruszków, którzy jak gdyby nigdy nic opalali się w marcowym słońcu. Po hebanowym kolorze skóry wnioskowałem, że to tubylcy.

Czuję, że piszę jak emeryt, ale serio, kiedy podróżujecie z rodziną, optyka zmienia się nie do poznania.

Girona

Jeśli zanudzicie się na śmierć w tych spokojnych miasteczkach, ruszcie do Girony. Duże, turystyczne miasto ma do zaoferowania przede wszystkim niepowtarzalną architekturę, którą ciężko porównać z czymkolwiek innym na świecie. Jedynie na myśl przychodzi mi florencki most złotników, ale to i tak zupełnie inna para kaloszy. Idealne miejsce na jednodniową wycieczkę, zdecydowanie warte zobaczenia.

Tarragona

Ostatnie miasto na naszej trasie i zwieńczenie całej wycieczki. Tarragona słynie przede wszystkim z zabytkowego amfiteatru przy morzu oraz olbrzymiej, długiej plaży przy głównej drodze, która dobrze służy wszystkim rolkarzom i spacerowiczom. Miasto nie powala na kolana i raczej nie wrócę do niego przy kolejnej wyprawie do Kataloni.

W Tarragonie byłem także świadkiem ulicznego koncertu cymbalisty. Stałem zamurowany przez dobre kilkanaście minut. Maestria.

Podsumowanie

Jak sami widzicie, Katalonia to nie tylko Barcelona. W trakcie planowania urlopu na Costa Brava warto wziąć pod uwagę także mniejsze miejscowości, które po prostu ujmą Was swoim niepowtarzalnym klimatem. Tak czy inaczej, wyjazd w to miejsce polecam absolutnie każdemu, bo to po prostu piękne miejsce, które powinien zobaczyć każdy szanujący się podróżnik. Kolejny wpis podróżniczy już za dwa tygodnie, a tymczasem lecę szukać biletów na mecz Barcelony i jakichś tanich lotów.

Do następnego!