Szkocja w tydzień – co warto zobaczyć? Cz. 3: Wyspa Skye i kanion Glencoe

0
1628
Rate this post

Kiedy przekręcałem kluczyki w stacyjce Focusa na parkingu pod domem w Big Sand byłem oczarowany tym miejscem i nie przeszkadzał mi padający deszcz, który miał towarzyszyć nam przez najbliższe dni. Przed nami ostatnie akcenty podróży: wyspa Skye i kanion Glencoe. Nie przejmowaliśmy się pogodą, ponieważ w zasadzie na każdym podróżniczym blogu można wyczytać informacje o zmienności pogody na Skye, jednak aura, jaka przywitała nas na wyspie, przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Ruszamy!

Eilean Donan Castle

W drodze z północy na Skye warto zaliczyć jeden z najsłynniejszych szkockich zamków – Eilean Donan. Budowla leży w bardzo malowniczym miejscu i bardzo żałuję, że trafiliśmy w to miejsce w środku ulewy i w towarzystwie porywistego wiatru. Wyszedłem z samochodu zrobić zdjęcie, ale po każdym kadrze musiałem wycierać mokry obiektyw. Po minucie na zewnątrz byłem cały przemoczony. Witaj szkocka pogodo!

Skye

Zjeżdżając z mostu prowadzącego na wyspę pogoda zdawała się jeszcze bardziej pogarszać. Po kilku pierwszych zakrętach natrafiliśmy na wypadek samochodowy. Mercedes stał pośrodku drogi na dachu, ale na szczęście jego pasażerowie zdołali opuścić auto o własnych siłach i jeszcze byli w stanie kierować ruchem oraz informować wszystkich nadjeżdżających o problemach. Nogi zmiękły mi w sekundę, od razu zwolniłem do 30 km/h i powoli kontynuowaliśmy drogę przez wyspę.

Powyższe zdjęcie idealnie oddaje klimat Skye. Zmienność. Co kilka minut przestawało padać i zaczynało świecić słońce. Po krótkim przejaśnieniu znowu ulewa i tak w kółko. Każde zdjęcie, które tu zobaczycie, było robione w ekstremalnych warunkach: silny i stały wiatr nie pozwalał na bezproblemowe otwarcie drzwi i powrót do samochodu. Nigdy w życiu nie było mi dane robić zdjęć przy takich przeciwnościach, dlatego zdecydowanie bardziej doceniam te kadry.

W trakcie tego wyjazdu po raz pierwszy zobaczyliśmy potoki, które spływają ze szczytów gór do morza. Efekt „krwawienia” gór był po prostu niesamowity.

Skye to jeden wielki żywioł. To miejsce, w którym człowiek nabiera ogromnej pokory do natury, bo widzi namacalne efekty niszczycielskiej siły wody czy wiatru.

Kiedy dotarliśmy na nocleg okazało się, że prognozy pogody nie napawają optymizmem. Deszcz nie ustawał, wiatr wiał coraz mocniej i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że trekking z półtorarocznym dzieckiem jest w taką pogodę niemożliwy. Byliśmy tak blisko The Old Man of Storr i niestety nie było dane nam go zobaczyć. Obiecaliśmy sobie z żoną, że wrócimy na Skye w niedalekiej przyszłości i odhaczymy wszystkie zaplanowane miejsca. Po przygodach na Skye ruszyliśmy w kierunku ostatniego noclegu, który był niedaleko Glasgow.

Kanion Glencoe

Kiedy ruszycie z wyspy Skye w kierunku południa, koniecznie musicie przejechać przez ten kanion. Miejsce, które przytłacza. Olbrzymie góry znajdują się dosłownie kilkadziesiąt metrów od drogi i robi to naprawdę gigantyczne wrażenie.

„Krwawiące” góry w pełnej okazałości.

Aby dobrze zrozumieć skalę i rozmiar tych masywów, zwróćcie uwagę na mostek w prawnym dolnym rogu zdjęcia. Barierki na moście miały mniej więcej metr wysokości (sięgały do połowy człowieka), a są tak małym elementem na tle góry, że prawie ich nie widać.

Podsumowanie

Kiedy przekręcałem kluczyki w stacyjce Focusa na parkingu pod wypożyczalnią w Glasgow byłem zmęczony, ale niesamowicie szczęśliwy. Szkocja okazała się turystycznym strzałem w dziesiątkę i jednym z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem w życiu. Ten wyjazd uświadomił nam także jedną, bardzo istotną kwestię: zdecydowanie bliżej nam do natury i dziczy niż do wielkomiejskich aglomeracji. Już teraz planujemy wyprawy do Walii, Irlandii czy na Islandię. Jeśli znacie jeszcze podobne miejsca na świecie, to koniecznie dajcie mi znać – być może dzięki Wam poznam jakieś nieodkryte perełki i wyruszę tam w poszukiwaniu przygód.

Na dzisiaj to tyle, dzięki za uwagę i do następnego!

PS. Zachwyć się widokami czytając pierwszą i drugą część relacji ze Szkocji.