Tam, gdzie ogień wiecznie płonie – rezerwat „Żywy ogień”

0
1556
Rate this post

Rumunia pełna jest cudów natury. Warto o tym pamiętać, kiedy jedzie się do tego kraju. Nie tylko miasta przyciągają swoim pięknem, a wioski – folklorem. Zobaczyć trzeba tam przyrodę – góry, pokrywające niemal cały kraj, ale też fenomeny, których bez powodzenia szukać można gdzie indziej. Uwagę zwiedzających przyciągnąć powinny między innymi tereny znajdujące się w okręgach Buzău i Vrancea. Tam natknąć się można można na przykład na… ogień buchający z ziemi.

Rezerwat „Żywy ogień”

Przewodniki nie rozpisują się przesadnie na ten temat tego miejsca. Wciąż odwiedza go więcej miejscowych niż turystów – być może też i dlatego kusi ono tak bardzo swoją niezwykłością. Rezerwat, którego rumuńska nazwa brzmi „Focul Viu”, znajduje się w niewielkiej wiosce Andreiașu de Jos położonej pośród gór Vrancea. Skąd wziął się tam płonący ogień? Zjawisko ma naturę sejsmiczną. Vrancea cechuje się w tej kwestii dużą aktywnością, będąc niejednokrotnie epicentrum trzęsień ziemi. Ze względu na to tuż pod powierzchnią kumulują się węglowodory, które stopniowo wydobywają się na zewnątrz. Ich zapalenie skutkuje powstaniem ogniska. I to takiego, które pali się samo (nie trzeba pamiętać o regularnym dokładaniu drew do ognia!). Płomienie sięgają czasem i pół metra.

Jak dojechać?

Do Andreiașu de Jos dotrzeć można lokalnym autobusem, odjeżdżającym z głównego dworca autobusowego w Focşani (stolica okręgu Vrancea). Dystans, jaki dzieli te dwa miejsca to ok. 50 km. Jako że teren, po którym mknie pojazd, jest górzysty, trzeba liczyć się z tym, że dojechanie na miejsce może zająć nawet 2,5 godziny. Autobusy jeżdżą rzadko. Dlatego po przybyciu w okolice „Żywego Ognia” warto zorientować się, w jakich godzinach są kursy powrotne. Pamiętać nalezy, że jeśli jeden jest w okolicach godziny 13, kolejny (prawdopodobnie ostatni) będzie ok. 17. Jeśli jednak przegapi się autobus albo przyjedzie się na miejsce wieczorem, można się zastanowić nad rozbiciem namiotu w okolicach rezerwatu – nie powinno być z tym większych problemów.

Dojście do rezerwatu z przystanku autobusowego nie powinno zająć więcej czasu niż kwadrans. Należy przejść przez mostek na drugą stronę rzeki i kierować się w prawą stronę. Po dotarciu do tablicy, która określa granicę rezerwatu, wystarczy spojrzeć do góry. Na zboczu zobaczy się ławki i obudowane tereny ognisk. W dzień, szczególnie bardzo słoneczny, nie widać dobrze ognia buchającego z ziemi, dlatego najlepszą porą do odwiedzenia tego miejsca jest czas po zapadnięciu zmroku. Zanim jednak zrobi się ciemno, warto – jeśli ktoś lubi chodzić po górach – zrobić wycieczkę po rezerwacie. Rezerwat jest nakomitym miejscem do odbycia spokojnej i mało wymagającej wędrówki. Ładna, przyjemna okolica sprzyja długim spacerom (najbardziej wytrwali mogą nawet dojść na piechotę do innego żywego ognia, znajdującego się 8,5 km od tego w Andreiașu de Jos).

Co warto zobaczyć w okolicy?

Focşani, z którego najlepiej dostać się do „Żywego Ognia” nie jest miejscowością turystyczną. To zwykłe miasto, które żyje swoim życiem. Nie wszędzie w nim łatwo porozumieć się w innym języku niż rumuński lub włoski, mimo to ludzie są bardzo pomocni. W Focşani, jeśli w okolicy chce się przebywać dłużej niż jeden dzień, można szukać kwater.

Ciekawym zjawiskiem natomiast, które warto zobaczyć będąc już w tamtej okolicy, jest solny płaskowyż Meledic. Leży ok. 50 km na południe od rezerwatu w Andreiașu de Jos, w okolicach miejscowości Mânzăleşti. Inną atrakcję stanowi fenomen natury – wulkany błotne. Żeby dotrzeć do nich, trzeba udać się najpierw do miejscowości Buzău i stamtąd autobusem do samego celu.