Podróż, która mogła się nie odbyć
Zapewne każdy z Was miał kiedyś taką sytuację, w której szykował się do jakiejś wycieczki, wszystko szło jak po maśle, aż na ostatniej prostej coś się wysypało. A to okazuje się, że nie doczytaliście gwiazdki w umowie z biurem podróży i zamiast pięciogwiazdkowego hotelu z wyżywieniem lądujecie w przydrożnym baraku, a to gubicie jakieś dokumenty, albo ktoś Wam kroi portfel z wszystkimi dokumentami, bo przecież nikt nie powiedział Wam wcześniej, że paszporty i kasę należy nosić osobno. Ja planując wyprawę na Kubę nie sprawdziłem jednej bardzo istotnej sprawy, czyli daty ważności mojego paszportu. Będąc precyzyjnym – zostałem wprowadzony w błąd przez stronę www polskiej ambasady na Kubie (o ironio, do teraz błędna informacja wisi w ich systemie).
O co chodzi? Na wyżej wspomnianej stronie widnieje informacja, że aby otrzymać wizę paszport musi być ważny przynajmniej trzy miesiące od daty Waszego planowanego powrotu. Z przeświadczeniem, że mój paszport był ważny jeszcze pół roku, bez stresu planowaliśmy całą wycieczkę. Panika nastąpiła na kilkanaście dni przed wyjazdem. Pracownica biura podróży poinformowała mnie, że mój paszport nie może zostać zaakceptowany, ponieważ musi być ważny nie trzy miesiące, a sześć. Żeby było śmieszniej, pół roku ważności mojego dokumentu kończyło się w trakcie siedmiodniowego pobytu. Komedia. Byłem przerażony. Pieniądze przelane, nadzieje i wyobrażenia rozdmuchane, a tu realna wizja na przekreślenie wycieczki życia. Z pomocą przyszedł urząd paszportowy w Bielsku i kalendarz. Styczeń to w urzędach paszportowych okres ogórkowy, dzięki czemu odebrałem swój paszport na kilka dni przed wylotem. Spadający kamień z mojego serca było chyba słychać na drugim końcu miasta. Wreszcie mogłem skupić się na odliczaniu godzin do wyjazdu.
14 godzin w samolocie, nic strasznego!
Jeśli nigdy nie lecieliście tak długo samolotem, to na pewno mieliście podobne obawy do moich. Co ja do cholery będę robił przez tyle czasu w zamkniętej i niewygodnej puszce? Mam jedną dobrą technikę na zabicie nudy w samolocie. „Życie” od posiłku do posiłku, który rośnie do rangi największej atrakcji na pokładzie. Do tego jakieś filmy na ekranikach w fotelach, dobra książka i dolecicie szybciej niż się spodziewacie. Lecieliśmy z Warszawy do Amsterdamu, a z holenderskiego Schiphol do docelowej Hawany. Przedsmak tego, co czekało na nas na Kubie, otrzymaliśmy już na lotnisku w Holandii. Chodząc już dobre kilkadziesiąt minut po terenie lotniska (jest naprawdę gigantyczne), w końcu natrafiliśmy na naszą bramkę. Znakiem rozpoznawczym tego miejsca była grupa Kubańczyków, którzy wyglądali jak wklejeni do krajobrazu lotniska. Panie w kolorowych sukniach, faceci w garniturach i kapeluszach, totalnie inny świat.
Zastanawiałem się, jak opowiedzieć Wam o Kubie. Nie chciałem opisywać każdego dnia po kolei, bo pewnie zanudziłbym Was na śmierć. Wybór padł na 7 charakterystycznych cech Kuby, dla których warto odwiedzić ten kraj. Zapraszam do podróży po tym niezwykłym miejscu, będzie naprawdę kolorowo.
1. Kuba, czyli klimat z minionej epoki
Na moje szczęście nie mam prawa pamiętać okresu PRL-u w Polsce. Jeśli słyszeliście o nim tylko z opowieści i książek, to na Kubie zobaczycie jego namiastkę. Już po wylądowaniu podejrzewaliśmy, czego się spodziewać. Stary, zaniedbany port lotniczy w Hawanie przywitał nas brudem i wyuczoną gościnnością. Potem podróż w rozklekotanym autobusie (ale z klimą!) do czterogwiazdkowego hotelu w sercu Hawany, który w standardach europejskich dostałby solidne dwie gwiazdki.
Dla Europejczyków to może być zaskakujący widok, ale ja się cieszyłem, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem na żywo takiej mieszanki lenistwa i bylejakości. Miało to swój urok i niektóre sytuacje wspominam z uśmiechem na ustach.
To zdjęcie wyraża więcej niż tysiąc słów. Tak jest nie tylko w zakładach fryzjerskich. Prawda, że inaczej niż u nas?
Podczas wycieczki na Kubę trzeba przejechać się lokalnym środkiem transportu nazywanym „Coco Taxi”. Ich bezpieczeństwo pozostawia dużo do życzenia, ponieważ to po prostu przerobione skutery, do których dobudowano budę z włókna szklanego, ale klimat jest nie do podrobienia. Wycieczka tym cudem techniki po legendarnym Malecón daje niezapomniane wspomnienia.
2. Kuba, czyli ponadczasowe samochody
Każdy fan motoryzacji powinien chociaż raz odwiedzić Kubę właśnie dla legendarnych samochodów. Te niesamowite pojazdy to spadek po amerykańskich mieszkańcach wyspy, którzy uciekając w popłochu zostawiali swoje majątki. Kubańczycy zrobili z nich pożytek i do perfekcji opanowali restaurowanie oraz mechanikę starych samochodów. Dzięki temu na ulicach Hawany możemy zobaczyć prawdziwy festiwal kolorytu i dbałości o detale.
Bardzo popularnym samochodem na Kubie jest nasz polski maluch. Tubylcy nazywają go „polaquito” i bardzo chwalą za niezawodność oraz tanią eksploatację. To naprawdę niesamowite wrażenie zobaczyć Kubankę w tradycyjnym stroju wsiadającą do polskiego samochodu. Nasza przewodniczka twierdziła, że w poprzednim stuleciu popularna była wymiana dóbr między Kubą a Polską. My wysyłaliśmy im fiaty, oni nam pomarańcze. Brzmi niewiarygodnie, ale jestem w stanie w to uwierzyć.
3. Kuba, czyli rum i cygara
Kubańskie cygara obrosły legendą i nawet Pezet rapował na „Muzyce rozrywkowej” o tym, że naładowałby Berettę i zapalił Cohibę. Kuba tonie w dymie cygar. Wszędzie można kupić dowolne ilości tej używki, ale trzeba uważać na podróbki, które zwijane są z liści bananowca zamiast tytoniu. Jeśli traficie na takie cygaro, to kolejnego możecie już nigdy więcej nie zapalić, ponieważ są ponoć bardzo trujące. Kubańczycy zrobili z produkcji cygar prawdziwą sztukę. Miałem okazję oglądać kilku lokalsów w trakcie zwijania cygar (niestety nie na udach Kubanek) i ich precyzja oraz dbałość o detale robi gigantyczne wrażenie.
Rum pije się wszędzie i o każdej porze dnia czy nocy. Nikt nie będzie zaskoczony, jeśli przyjdziecie do baru o 8.30 i zamówicie mojito albo daiquiri. Jeśli znacie mojito z polskich barów i kojarzycie proporcje rumu do wody, to możecie przeżyć podobny szok do mojego. Barmanka w gospodarskim geście odwróciła proporcje i poczęstowała mnie najmocniejszym drinkiem w życiu. Nie należę do pasjonatów tego trunku, to była naprawdę ciężka przeprawa.
4. Kuba, czyli wszechobecna muzyka
Jeśli jesteście wrażliwi na jakąkolwiek muzykę, to na Kubie będziecie w raju. Praktycznie w każdej knajpie znajdziecie jakąś kapelę albo chociaż Kubańczyka grającego na güiro. Bez wielkich głośników i drogiego sprzętu. Czysta pasja i esencja muzyki. Co ja będę Wam mówił, sami sprawdźcie:
Pod tym względem Kuba to prawdziwy unikat, warto zobaczyć i usłyszeć to na własne oczy (uszy).
5. Kuba, czyli przywiązanie do historii
Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak silnym kultem bohaterów narodowych. Che Guevara czy José Martí są tu absolutnie wszędzie. Ich wizerunki znajdziecie na budynkach (m.in. na budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych), książkach, koszulkach, kubkach czy magnesach na lodówkę. Popiersia José Martíego znajdują się także w ogródkach wielu Kubańczyków.
Hawana oddycha historią. Praktycznie każde miejsce w stolicy ma jakąś bogatą przeszłość, nad którą warto się pochylić.
Jeśli kiedykolwiek będziecie w Hawanie, to koniecznie odwiedźcie Plac Rewolucji. Ten olbrzymi teren pamięta wszystkie wielogodzinne wystąpienia Fidela Castro czy pielgrzymki papieży.
6. Kuba, czyli spektakularna natura
Będąc na Kubie nie można nie zobaczyć historycznego regionu uprawy tytoniu – doliny Viñales. Świetne miejsce, żeby odpocząć trochę od głośnej i roztańczonej Hawany.
W którąkolwiek stronę pojedziemy, natrafimy na charakterystyczne domki, będącymi suszarniami tytoniu. Jeśli będziecie mieli odrobinę szczęścia, albo pojedziecie tam wraz z zorganizowaną wycieczką, to będziecie mogli zobaczyć na własne oczy, jak przebiega cały proces produkcji cygara.
Pośród olbrzymich połaci gór i drzew wyrasta przed nami taki oto mural:
Jeśli zastanawiacie się, co poeta miał na myśli, to hasło „Fidel Castro”powinno tłumaczyć wszystko. To on wymyślił sobie, że na tej skale brakuje właśnie tego pstrokatego obrazu ewolucji człowieka. Ten fikuśny mural stał się jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych w dolinie, być może o to właśnie chodziło Fidelowi.
W okolicach Viñales znajdziecie także sporo ciekawych formacji skalnych – od olbrzymich Mogotów do podziemnych jaskini wodnych, w których można popływać łódką. Niestety raczej nie unikniecie dużych kolejek oczekujących na kolejne łodzie.
7. Kuba, czyli plaża i relaks
Jeśli nie jesteście maniakami zwiedzania i poznawania nowych miejsc, to na Kubie także znajdziecie coś dla siebie. Wyspa słynie z rajskich plaży, białego piasku i turkusowej wody. Dla Polaków, którzy marzną w styczniowe wieczory, to idealne miejsce na zimowe naładowanie baterii. Uwierzcie mi, że kąpiel w ciepłym morzu 5 stycznia to niesamowite przeżycie.
Jeśli opuścicie nadszarpniętą zębem czasu Hawanę i wyruszycie w kierunku wybrzeża, to przeżyjecie równie wielki szok, jak ja. Wybrzeże nie ma nic wspólnego z biedą tak bardzo widoczną na Kubie. Do teraz nie wiem, jak to możliwe i jak duże łapówki musieli przyjąć urzędnicy, żeby wpuścić zagraniczny kapitał, który zbuduje takie resorty. Hotel w Cayo Santa Maria pozostaje najbardziej luksusowym hotelem, w jakim miałem okazję być. Dysproporcja jest olbrzymia i nie do końca zrozumiała, ale cóż – taki klimat tego miejsca.
Kuba, czyli egzotyka za przyzwoite pieniądze
Kuba coraz bardziej otwiera się na turystów z całego świata i dlatego warto odwiedzić to miejsce właśnie teraz. Ciężko powiedzieć czy za jakiś czas, kiedy stosunki z USA ulegną jeszcze większemu ociepleniu, Kuba będzie takim samym miejscem jak obecnie. Bardzo bym nie chciał, żeby klimatyczne knajpki i lokalne kawiarnie zastąpił McDonald’s lub Starbucks, bo to całkowicie zabije urok tego kraju. Kuba z roku na rok tanieje, bez problemu znajdziecie ofertę, której cena jest bardzo podobna do wypasionych lipcowych czy sierpniowych wakacji w Grecji. Moim zdaniem naprawdę warto, no bo gdzie indziej na świecie posłuchacie takiej muzyki w trakcie picia kubańskiego rumu i palenia legendarnej Cohiby?
Do następnego!
PS. Zachęcam do przeczytania relacji z wypraw na Korfu oraz Santorini. Niedługo kolejne artykuły o tematyce podróżniczej!