Majówka 2020, czyli jak zwiedzić trzy kraje w cztery dni?

0
1451
Rate this post

Majówka nadciąga!

Majówka za pasem. W tym roku mamy kupę szczęścia, ponieważ dni wolne wypadają w poniedziałek i środę, więc nasza majówka rozciąga się do pięciu dni wolnych od pracy. Zamiast gnić przed komputerem albo telewizorem warto zaplanować mały trip i ruszyć w poszukiwaniu przygód. W tym wpisie podzielę się z Wami moją majówką sprzed kilku lat.

4 dni to dużo czy mało?

Z takimi wyjazdami mam zawsze największy problem. Teoretycznie to sporo czasu, ale z drugiej strony nie ruszymy nigdzie dalej, jeśli rozważamy podróż tylko i wyłącznie samochodem. Postanowiłem wykorzystać położenie geograficzne Śląska i skorzystać z faktu, że Czechy, Austria i Niemcy leżą w niedalekiej odległości od mojego rodzinnego Bielska. Plan był prosty – zobaczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie i za stosunkowo niewielkie pieniądze. Przekopując internetowe poradniki i przewodniki po sąsiednich krajach wytypowałem pięć lokalizacji: Salzburg, Innsbruck, Schwangau (miejscowość gdzie znajduje się bajkowy zamek Neuschwanstein), Bamberg oraz Pragę. Nie ukrywam, że wspomniany zamek był naszym głównym celem tej wyprawy. Za każdym razem, kiedy oglądałem jakiś film Walta Disney’a, chciałem zobaczyć na żywo zamek z czołówki. W końcu nadarzyła się do tego świetna okazja, choć dotarcie do tego miejsca nie było takie proste. Dlaczego? Zapraszam na wspólną podróż.

Dzień 1 – Salzburg

Na pierwszy ogień poszedł spory odcinek trasy. Pokonanie ponad 600 kilometrów zajęło nam prawie cały dzień. Korki i spory ruch sprawiły, że do Salzburga dojechaliśmy późnym popołudniem. Pech nie odpuszczał także na miejscu. Trafiliśmy na kiepską pogodę, przez co zwiedzanie miasta nie należało do najprzyjemniejszych. Trzeba jednak przyznać, że miasto Mozarta to niezwykle klimatyczne miejsce z ciekawą starówką i fantastycznym widokiem z pobliskiego wzgórza. Widokiem, którego nie miałbym okazji doświadczyć, gdyby nie wrodzona ciekawość. Kierując się w stronę hotelu zauważyłem bramę i schody biegnące w górę. Znaków i wskazówek brak, myślę: „idę, ciekawe, co tam jest”. Po kilkunastominutowym spacerze po stromych schodach dotarliśmy do najlepszego miejsca widokowego w Salzburgu. Jak już będziecie w mieście koniecznie zobaczcie także Twierdzę Hohensalzburg – ponoć jeden z największych średniowiecznych zamków w Europie. Pięknie usytuowana twierdza to punkt rozpoznawczy miasta.

Salzburg był także świetnym miejscem wypadowym do kolejnych lokalizacji, więc jeśli planujecie tego typu wyprawę, powinniście zahaczyć o to austriackie miasto.

Dzień 2 – Innsbruck, Neuschwanstein, Bamberg

Z samego rana wyruszyliśmy w dalszą drogę. Pierwszy postój zaliczyliśmy w pobliskim Innsbrucku. Moja wiedza na jego temat kończyła się na świadomości, że to jedno z najdroższych miast w Eurobusiness i warto stawiać tam hotele. Zostałem jednak pozytywnie zaskoczony, ponieważ Innsbruck okazał się uroczym miasteczkiem położonym u stóp Alp. Widoki z uliczek naprawdę zapierały dech w piersiach. Jeśli lubicie zwierzaki to musicie odwiedzić Alpenzoo Innsbruck. Najwyżej położone europejskie zoo to świetna odskocznia i chwila na oddech w majówkowej gonitwie.

Napięty grafik sprawił, że w żadnym z wybranych miejsc nie zagościliśmy na dłużej niż na kilka godzin, ale cóż – nasza majówka miała taką specyfikę.

Zamek Disney’a

Następnym punktem na mapie był legendarny i bajkowy zamek Neuschwanstein. Kojarzycie czołówkę filmów Walta Disney’a? Tak, to właśnie zamek w Schwangau był pierwowzorem animacji. Wybierając się tam przygotujcie się na solidny spacer w górzysty teren, ponieważ zamek oddalony jest o kilkadziesiąt minut spacerem od parkingu. Warto nastawić się także na hordy turystów, niezależnie od terminu wyjazdu. W sumie nic dziwnego – rocznie zamek zwiedza ponad milion osób. Jak już przedrzecie się przez armię Azjatów uzbrojonych w najnowsze aparaty, MUSICIE obejść zamek, aby trafić na najlepsze widokowe miejsce w okolicach zamku. Mowa o zabytkowym mostku, z którego rozciągają się absolutnie niesamowite widoki. Miejsce nie jest w żaden sposób oznaczone i gdyby nie sprytni turyści z Polski, których rozmowę ukradkiem podsłuchałem, nie trafilibyśmy pewnie w to miejsce. Uwierzcie, że zamek zyskuje uroku dopiero ze sporego dystansu.

Na końcu mostku znajdziecie leśną ścieżkę na szczyt pobliskiego wzgórza. Po kilkunastu metrach zamienia się ona we wspinaczkę wysokogórską, więc jeśli zechcecie się tam wdrapać, to koniecznie wyposażcie się w jakieś porządne buty. Siatka ogradzająca teren okazała się moim zbawieniem. Niczym „zawodowy” alpinista z trudem pokonywałem metr po metrze. Gdy dotarłem zasapany na górę byłem przekonany, że dokonują tego nieliczni i moje ego rosło z każdym oddechem. Chwilę błogiego triumfu zepsuli ukochani Azjaci, którzy pokonali tę samą trasę w japonkach (sic!) kilka minut wcześniej. Uśmiech zszedł mi momentalnie z twarzy, ale wrócił, kiedy zobaczyłem widok ze wzgórza. Czy zaskoczę Was, jeśli powiem, że rekompensuje on wszystkie trudy wspinaczki? 

Ostatnim przystankiem tego dnia było bawarskie Bamberg. Celowo uniknęliśmy noclegu w Monachium, ponieważ ceny były poza naszym zasięgiem. Niewielkie miasteczko okazało się dobrym wyborem. Po pierwsze ze względu na tani nocleg, po drugie – atmosferę. Bamberg jest typowym studenckim miastem, z piękną starówką, która służy młodym ludziom w mieście jako miejsce spotkań i imprez. Zatłoczony stary most, na którym kilkaset osób pije alkohol, gra na gitarach, śpiewa i dobrze się bawi to widok niespotykany w polskich miastach.

To co, ruszamy w ostatni punkt na mapie?

Dzień 3 i 4 – Praga

Pewnie każdy z Was było kiedyś w stolicy Czech. Miasto absolutnie nie wymaga żadnej rekomendacji, szanujący się podróżnik powinien odwiedzić Pragę przynajmniej raz w życiu. Hradczany i most Karola to jedne z najpiękniejszych miejsc w tej części Europy.

Niestety przez natłok turystów z całego świata ciężko trafić na dobry moment, aby móc spokojnie pozwiedzać. Najlepszym wyjściem jest wczesna pobudka. Nie ma nic lepszego niż poranny spacer po opustoszałej starówce.

Praga ma także jedną ciekawą atrakcję, czyli fenomenalne zoo. Wyobraźcie sobie, że władze zoo wykorzystały naturalne ukształtowanie terenu i kozice mają swoją kilkudziesięciometrową skalną skarpę, z której spokojnie obserwują turystów.

Nigdy wcześniej nie widziałem, aby jakieś zwierzęta miały tak zaaranżowany wybieg. Olbrzymi teren wymaga przynajmniej kilku godzin spacerowania, ale zdecydowanie warto.

Majówka – czas na podsumowanie!

Jak na cztery dni to działo się całkiem sporo, co? Serdecznie polecam Wam tę trasę. Google Maps podpowiada, że całość to około 2000 kilometrów. Z jednej strony dużo, a z drugiej rozbijając to na kilka dni, podróż nie jest aż tak wykańczająca. Co prawda nie pamiętam dokładnie wszystkich cen, ale postaram się oszacować przypuszczalne kwoty wydane na wyjeździe:

1) Transport – około 600 złotych. Jeśli jedziecie we dwójkę, bądź większą grupą, koszty na osobę oczywiście maleją.

2) Noclegi – 3 noce x 15 euro, czyli około 200 złotych. Jasne, możecie nocować w tańszych hostelach, albo bardziej wypasionych hotelach w centrum. Wszystko zależy od Waszego portfela. Serdecznie polecam Airbnb, to w tej chwili jedyne miejsce, w którym bukuję swoje noclegi.

3) Jedzenie – myślę, że za jakieś 150 złotych jesteście w stanie spokojnie wyżywić się na takim wyjeździe.

4) Atrakcje, bilety do zoo, komunikacja miejska – około 100 złotych na cały wyjazd.

Z wyliczeń wynika, że za 700 złotych jesteście w stanie zwiedzić trzy kraje w weekend. Moim zdaniem majówka zdecydowanie warta polecenia. Jeśli będziecie mieli dodatkowe pytania związane z wyjazdem, zostawcie komentarz, a postaram się pomóc najlepiej jak potrafię.

Do następnego i koniecznie sprawdźcie poprzednie wpisy podróżnicze! ?