Dziwne deski
W końcu spadł mój ukochany śnieg. Czekałam na niego cały rok. Serio, inna pora roku mogłaby dla mnie nie istnieć. Kurtki z kożuszkiem, buty cieplutkie w środku i strzelający w kominku ogień.
Zakochałam się w górach przysypanych tym biały puchem. Ale nie lubię sportów zimowych, choć mój Andrzej z uporem maniaka stara się mnie tym zarazić. On od lat jeździ na snowbordzie, mi najchętniej też deskę by do nóg przyczepił. Za dwa tygodnie znowu wybieramy się w Karkonosze, na przedłużony weekend. Andrzej za punkt honoru postawił sobie, że będę jeździła na nartach w ten weekend. Przywlókł ostatnio nawet narty do domu. To znaczy chyba narty. Bo jak na dla mnie to wygląda bardzo dziwnie, jakieś takie wyjątkowo długie. Powiedział, że kumpel mu pożyczył bo już od dawna nie jeździ na nich. Wrzuciłam w internet narty sklep online i przeglądałam pozycję po pozycji co mi ten mój ukochany na stopy wpiąć chce. On zwariował! Toż to narty gigantowe, sprzęt dla ekspertów a nie dla mnie, która nigdy nie jeździła. Narty zostały w domu, a ja weekend spędziłam na górskich spacerach.
